Heurystyka dostępności w codziennym życiu

To się dziś zadziało w zwykłej rozmowie. Bo to się dzieje w zwykłych rozmowach. Heurystyki się dzieją. Dziś zadziała się heurystyka dostępności w najczystszej postaci. I wchodzę ja – cała na biało. Ze swoimi wyskokami 🙂

Siedzimy sobie i rozmawiamy o tych, co z korporacji odeszli. O “Ogarnij się” Sary Knight i jej domku, gdzieś of course na Bali czy coś. A zauważyliście, że ci, co odeszli z korporacji, to nie wracają? Że idą najczęściej na swoje? Zauważyliście, na pewno tak. Założę się.

Popatrzcie na Sarah, rzucam. I leją się historie, choć i jest głos, że takiej jednej, co o niej w gazecie stało, jednak z własnym biznesem nie wyszło. Przeważają jednak historie-mity o tych, co po odejściu z korporacji idą na swoje i dobrze im, ponoć, gdzieś tam.

I wtedy wchodzę ja. Zdarza mi się. Więc mówię, że działa tu heurystyka dostępności. Bo Sarah,  O. i P. są na swoim. Ale i na świeżo w pamięci. Pod ręką niemalże namacalnie. Jak nam prosto jest ich znaleźć w pamięci. Banalnie prosto.

Ale pamiętacie drugą O.?

Była na swoim. Ale to nie jest lekki kawałek chleba i wróciła do korpo.

A P.?

Cóż, P. też wrócił do korpo.

Tyle, że oni w pamięci byli gdzieś głębiej. Troszkę jakby mniej dostępni, mniej pod ręką.

Heurystyka dostępności. Zwykła rozmowa.

Podziel się :)