Działam tak: małe kroki. Szuflady na początek są całkiem dobre. Bo taki porządek w szufladzie daje kopa, żeby ogarnąć kolejną szufladę a nawet porwać się na całą szafkę. Wzięłam się za porządek w biurowych szpargałach, bo… początek roku szkolnego. Ja wiem, Ty pewnie masz ogarnięte. Tylko ja zawsze z tyłu 😉 Ale jak to mówią: lepiej późno niż wcale, co nie?
Mam porządek w szufladzie, ale…
To nie była jakaś większa filozofia, by ogarnąć jedna szufladę. Ale jestem trochę rozczarowana tym, że rzeczy trzymają mnie mocno. Jestem niewolnikiem rzeczy w większym stopniu niż myślałam.
Wywaliłam wszystko na stół i posortowałam:
- na śmieci
- do oddania/na wymianę
- zostaje
Mam porządek w szufladzie, ale ile schodów przede mną niech Tobie zobrazuje sytuacja taka: odłożyłam pióra. Bo to przywiozłam z Paryża a tamto dostałam w prezencie. Ciul, że się nie zamyka.
Na szczęście piękne i pamiątkowe. Może kiedyś dorosnę do pełnego minimalizmu. Dziś jeszcze nie.
Zostały też 2 drewniane długopisy, w których trzeba wymienić wkład.
Uzbierałam 15 piszących długopisów a że zostawiłam je na wierzchu, w kubku, to moi synowi zanim się obejrzę, powynoszą je z domu. Po prostu zautomatyzowałam proces minimalizowania.
I po porządkach okazało się, że
Do szkoły pozostaje kupić piórnik dla Starszego, kilka bloków, farbki i plastelinę.
Nie muszę kupować ołówków, długopisów i kredek.
I jeszcze gumek, temperówek. Wow, mam nawet temperówkę na żyletkę.