Studia po 50? Wiadomo — nie jestem za stara

Już nie rozkminiam, czy jestem za stara na studia. Nie jestem. Mam 50 lat i właśnie rozpoczęłam kolejne studia. Piszę, żebyś wiedziała, że można uwolnić się od tej mainstreamowej narracji, według której studia po 50 to przesada.
Jeśli myślisz o studiowaniu, ale powstrzymuje Cię metryka — wiedz, że nie musi.

Jeśli jesteś tu po raz pierwszy — zapraszam Cię do wcześniejszych wpisów o studiowaniu psychologii po czterdziestce. Tam znajdziesz wszystkie moje wątpliwości, początki, zmagania — i tak, jest happy end. Jestem psycholożką, pracuję w szkole (to już ponad dwa lata!). Szczególnie zachęcam Cię do przeczytania wpisów:

Kolejne studia. W wieku 50 lat, z wyboru, nie z przymusu

Nie jestem hurraoptymistką. Na wiele rzeczy bywa za późno. Ale na wiele — wcale nie.

Nie wiem, czy wiesz, ale znam już osoby — czytelniczki bloga — które zainspirowane moimi wpisami zdecydowały się rozpocząć studia, choć wcześniej miały wątpliwości. Ba, niektóre z nich zdążyły już ukończyć psychologię (o raju, jak ten czas leci!). Gdzieś tam są kobiety, które — podobnie jak ja — postanowiły się przebranżowić i dziś pracują w nowym zawodzie.

W pewnym sensie uważam za swój obowiązek zmieniać tę narrację, że studia po 40 czy studia po 50 to „niepoważny pomysł”. Przecież dla wielu z nas to właśnie najlepszy moment na zmianę.

I dlatego donoszę Ci, że znów się uczę. Tak wiesz, formalnie. Studiuję Psychotraumatologię z elementami suicydologii i rozpoczęłam czteroletnią Szkołę psychoterapii poznawczo-behawioralnej.

Biurko, na nim laptop i zeszyty, notesy.

Wybrałam szkołę psychoterapii i nadal nie znam wszystkich odpowiedzi (czy muszę je znać?)

Przyznam się — dość długo zastanawiałam się nad szkołą psychoterapii. Już nie pytałam Google’a, tylko siebie. Czy jestem w stanie poświęcać weekendy? Te weekendy, które lubię spędzać na leniuchowaniu i w rozjazdach. Tu miałam prostą odpowiedź, bo minęło zmęczenie, które towarzyszyło mi po studiach psychologicznych.

Jednak nie odpowiedziałam sobie na to kluczowe pytanie: czy chcę być psychoterapeutką, pracować jako psychoterapeutka. Wiem tylko, że kręciłam się wokół tego tematu latami, tworząc sobie samej płonącą platformę (uwielbiam tę metaforę!), z której w końcu trzeba było skoczyć. I że bardzo chcę wiedzieć więcej i umieć więcej.

Jeśli czytasz blog, wiesz, że pałam wielką miłością do terapii akceptacji i zaangażowania (ACT). Uwielbiam też terapię schematów. Zdecydowanie bliżej mi do trzeciej fali terapii poznawczo-behawioralnej niż do klasycznej terapii poznawczo-behawioralnej (CBT). Ale właśnie CBT traktuję jako punkt wyjścia — to moje podstawy. Obecnie, w ramach szkoły psychoterapii w tym nurcie, sporo miejsca poświęcamy trzeciej fali. I to nie tylko w teorii. Już po kilku zjazdach wiem, że jest ona bliska większości prowadzących zajęcia — praktyków.

I wiem też, że do egzaminów będę musiała znać na pamięć wszystkie algorytmy postępowania w nurcie CBT, najpewniej bez odstępstw od klasyki. No cóż — nie ma rozwiązania idealnego. Dam radę.

Międzypokoleniowe wzorce, traumy i ten kamyk w bucie

Jestem też na drugim, ostatnim semestrze Psychotraumatologii z elementami suicydologii. Spośród różnych obszarów psychologii upodobałam sobie kilka, które zdecydowanie przestały wyglądać na „zajawkę”. Od pięciu lat moja uwaga skupia się na przekazach międzypokoleniowych. Żadne czary — interesuje mnie to, co powtarzamy, co zostało nam przymodelowane. To wszystko, co sprawia, że powielamy wzorce i często nie żyjemy naprawdę swoim życiem. No i biologia. Ciągle uczę się o mózgu.

Przekazy międzypokoleniowe można rozumieć na wiele sposobów. Ja rozumiem je szeroko — ujmuję w nich również traumę międzypokoleniową. Pisząc o traumie, mam na myśli tę, która wynika z trudności w relacjach rodzinnych, zaniedbaniach, tak zwaną “traumę przez małe t”. Ale interesują mnie też małe traumy, o których pisze dr Meg Arroll w książce „Małe traumy”. Bo przecież bywa i tak, że „nic wielkiego się nie wydarzyło”, a jednak coś w nas uwiera — jak kamyk w bucie.

Studia po 50: nie pytam już, czy wypada. Pytam, czy tego chcę

Chciałabym jeszcze napisać Ci, że ucząc się dziś, robię to z zupełnie innego miejsca niż te kilka lat temu, gdy zaczynałam studia psychologiczne.

Podczas zajęć z psychotraumatologii w ogóle nie zajmowało mnie (i nie zajmuje), kto ile ma lat. Spotkałam ludzi w podobnym wieku, ale też młodszych i starszych. Zjazdy są online, więc nie miałam okazji poznać nikogo z grupy osobiście.

W szkole psychoterapii pierwszy zjazd był stacjonarny — miałam okazję spotkać innych studentów. Byli w różnym wieku, ale ta kwestia w ogóle nie zaprzątała mojej głowy.

Nie przepełniał mnie lęk. Byłam ciekawa, co się wydarzy, jakich ludzi spotkam, jakie mają doświadczenia.

W pewnym sensie decyzję o kolejnych studiach traktuję jako swój osobisty sukces. Bo wiem, że dziś umiem już nie oglądać się na innych. Na to, co tam w mainstreamie.

Bo o to właśnie chodzi w wysokiej jakości życia — móc iść za tym, co naprawdę woła. Bez szukania zgody w oczach innych. Bez tłumaczenia się z własnych decyzji.

I na zakończenie…

Jak widzisz, nie znam wszystkich odpowiedzi.
Ale po mojemu — jeśli coś mocno Cię przyciąga, choćby te studia, możesz po prostu sprawdzić, czy to coś dla Ciebie. Mały krok. Webinar czy książka.

Potem zobaczysz, czy to naprawdę Twoje.


Podziel się :)