Pożegnanie z nadmiarem: minimalizm japoński – Fumio Sasaki

Delektuję się tym, że mam czas na czytanie. Mogę sięgać po to, na co akurat mam ochotę. I miałam ochotę przeczytać książkę “Pożegnanie z nadmiarem: minimalizm japoński” Fumiego Sasaki.

To nie jest nowość, nawet ją przeglądałam z dwa lata temu w księgarni, ale wtedy minimalizmem byłam przesycona. Teraz czuję większą potrzebę inspiracji. Jedną z nich dało mi sprzątanie domu moich rodziców a drugiej szukałam wśród książek.

Fumio Sasaki jest dla mnie ortodoksyjnym minimalistą. Jego kawalerka – 25 m2 –  jest dla niego za duża i chciałby mieć 12 m2, jak Dominique Loreau. Jeśli wejdziecie na grafiki googla, zobaczycie mieszkanie Fumiego. Rzuca się w oczy sama podłoga (futon można schować do szafy). To ten moment, w którym żałowałam, że kupiłam książkę na czytnik. Nie widzę dobrze zdjęć. A zauważyłam, że zdjęcia niezwykle mnie inspirują.

“Zostałem minimalistą z powodu zagraconego chlewu, w którym mieszkałem. Nie potrafiłem niczego wyrzucić. Kochałem wszystko, co zgromadziłem.”

Fumio Sasaki opowiada o swoim zagraceniu, o rekompensowaniu sobie braku poczucia pewności siebie kolejnymi książkami, ciuchami i innymi rzeczami, o tym jak się z nimi żegnał. Wiecie, klasyka gatunku w książkach o minimalizmie. “Pożegnanie z nadmiarem” jest dla tych, którzy przeczuwają, że za zakupami stoi u nich własnie brak poczucia pewności siebie.

“Grałem w totka w nadziei, że uda mi się nagle dogonić innych. Zerwałem z dziewczyną, mówiąc jej, że nie widzę dla nas przyszłości. Ciągle ostrożnie ukrywałem swój kompleks niższości i zachowywałem się, jakby w moim życiu wszystko było w porządku. Byłem jednak nieszczęśliwy i unieszczęśliwiałem też innych.”

Ta pusta podłoga i zapraszanie gości na obiad do restauracji a do siebie jedynie na drinki (bo czy warto mieć gary, jeśli się zaprasza gości raz na jakiś czas?) to nie moja droga. Choć Fumio Sasaki ma tak mało, nikogo do tego nie namawia. Każdy ma swój minimalizm, najważniejsze to używać, cieszyć się i odgracać, by doświadczać.

Jest jednak coś w książce co mnie natchnęło. Ja o tym wiedziałam, wszak studiuję psychologię, ale wiedzieć a korzystać z tego, to nie to samo. Fumio Sasaki zwrócił uwagę na to, że ludzie kupując, nie są w stanie przewidzieć, że emocje opadną. Ale wystarczy popatrzeć na rzeczy wokół. Na płaszcz sprzed dwóch lat, który tak cieszył a cieszy jakoś mniej. Na rzeczy, bez których nie mogliśmy wyjść ze sklepu a teraz…

“Zdolność do zauważania różnic i zmian intensywności jest ludziom niezbędna, żeby w ogóle odbierać bodźce. Właśnie dlatego często popadamy w niezadowolenie, gdy mamy coś od dawna. Choć początkowo bardzo chcieliśmy nabyć właśnie to, gdy już się przyzwyczaimy, nasz mózg zauważa brak zmian. Poczucie nowości, jakie przybyło z tym bodźcem, znika, a sam przedmiot staje się normalną częścią naszego życia, którą przyjmujemy za daną. Bez poczucia zmiany w końcu mamy go dosyć.”

Im jestem starsza i bardziej doświadczona w kupowaniu i odgracaniu, tym mniej kupuję. Korzystam ze swojego wbudowanego mechanizmu odraczania przyjemności, naprawiam to narzędzie,  czołgam siebie samą, by działało należycie. I co z tego, że wiem o umiejętności odraczania przyjemności, co z tego, że wiem, iż emocje opadną… Fumio Sasaki ze swoja książką bardziej mi pomógł w księgarni w Poznaniu niż cała moja wiedza dotąd zebrana.

“Nigdy nie dziwili was ci bogacze, którzy mają tak wiele, a jednak wciąż kupują nowe rzeczy? Ich też znużyło posiadanie tego, co już mieli, zupełnie jak nas – nieważne, jak fantastyczne były to rzeczy.”

Fumio Sasaki napisał jeszcze kilka interesujących rzeczy, ale ta właśnie była dla mnie najbardziej ożywcza.

Jeśli chcecie kupić książkę Fumio Sasaki, to ja polecam. Pamiętajcie, że emocje opadną… Ale jeśli chcecie kupić, to ja poproszę przez linka poniżej, gdyż taki zakup pozwala mi na małe szaleństwo w postaci prowadzenia bloga…

 

Podziel się :)