Dzieciństwo w PRL i parenting dzisiaj
Dzieciństwo w PRL to jednak inne było. Człowiek był puszczony na żywioł. Etykiety od wódki brałam od panów , którzy pracowali na budowie. Pamiętam jak wyglądał ich barakowóz. Z koleżankami wymyśliłyśmy “żebranie” na Donaldy. Czasem myślę, że to niemożliwe, by tak było kiedyś.
Pamiętam, że fajną zabawą było skrobanie papy na dachach garaży. Świetnie się roztapiała na słońcu. Lśniła i marszczyła. Na rany przyklejało się babkę na ślinę. Za huśtawkę mogła posłużyć żerdź z barierki na dachach garaży. Na tej wygiętej z barierki żerdzi “sprężynowałam” nad ziemią. Skakałam z garaży.
Dziś nie do pomyślenia to wszystko. A jednak dzieciństwo ma swoje prawa i chce się wyrwać spod kontroli.
Wczoraj mój młody, zapalony rowerzysta, mówi tak:
– Mamo, chciałbym się w końcu zgubić w tym lesie. Już tak go znam. Chciałbym się zgubić.
Na co Starszy:
– Powinieneś raczej powiedzieć: chciałbym odkryć nowe miejsca.
Serce staje, bo z chłopakami jestem sama w domu, mąż w trasie. Co zrobię, jeśli nastolat zgubi się w lesie? Co on zrobi, gdy jednak zgubi się w lesie? Sama zgubiłam się dwukrotnie. Strach w oczach.
– Ale jak to zgubi??? Przecież…
I kazanie. A jak!
Starszy na to:
– I już wiesz, dlaczego powinieneś raczej powiedzieć: odkryć nowe miejsca!
To ja dziękuję i cieszę się, że jest nas więcej ?
Witam, trafiłam na blog przypadkiem. Jestem właśnie na początku tej drogi... może trochę młodsza, chociaż wiek to ponoć tylko liczba…
Dzień dobry, Tak.
Dzień dobry mam pytanie czy po studiach magisterskich na psychologii można otworzyć prywatny gabinet??? Z góry dziękuję za odpowiedź.
Tak, od pół roku pracuję jako psycholog. Po 20 latach pracy w korporacjach zmieniłam całkowicie ścieżkę zawodową ?