Nieprzeczytane książki i moje wyzwanie: przeczytana półka

Nieprzeczytane książki spędzały mi sen z powiek. Trzy lata temu podjęłam wyzwanie przeczytania książek, które czekają na swoją kolej od wielu lat. W ten sposób udało mi się przeczytać naprawdę wiele książek, ale muszę nieco zmodyfikować to moje wyzwanie.

Te trzy lata temu wcale nie nazwałam sobie tego wyzwania projektem”przeczytana półka”. Po prostu któregoś dnia rozmawiałam z kolegą z pracy i zeszło na książki. Przyznałam się, że przeszłam przez studia polonistyczne nie czytając kilku bardzo ważnych pozycji w literaturze wojennej. Te książki czekały na mnie na moim regale i tak zeszło wiele, wiele lat. Nie podjęłam decyzji, że je oddam czy sprzedam, cały czas łudziłam się, że je przeczytam.

I zaczęłam czytać, jedna za drugą, książki, które leżakowały na moich półkach. Nie miałam specjalnie ochoty na to, pociągały mnie inne tematy. Zrobiłam dokładnie tak jak jeszcze kila lat wcześniej: czytałam raz książkę z półki “nieprzeczytane” a raz taką, która zwykle była nowinką. Moje poprzednie postanowienie dotyczyło czytania raz klasyki a raz czegoś współczesnego, bo też było mi wstyd, że nie znam chociażby “Anny Kareniny”. Tym sposobem przeczytałam wszystkie nieprzeczytane książki, które obiecałam sobie kiedyś przeczytać, ale dotyczyło to tylko literatury wojennej a nieprzeczytanych książek mam więcej.

Udało mi się przeczytać sporo książek, które czekały latami na przeczytanie, ale teraz uważam, że moje postanowienie mogłam zacząć od selekcji. Być może moje podejście zmieniło się po sprzątaniu domu moich rodziców, o którym pisałam Wam między innymi w poście o nadmiarze książek w domowej bibliotece i minimalizmie na nowo. A może najzwyczajniej chodzi o wiek. Mam lat 40 plus i zauważam upływający czas. Szkoda życia na wszystkie lektury, trzeba je starannie wybierać, skupiać się na tym, co ważne, istotne, o czym marzymy a nie żywić się ideą czytania dla samego czytania. Byle co, bo leży na półce.

Dlatego też kolejny etap czytania dotąd nieprzeczytanych książek z mojej półki  zaczęłam od selekcji. Twardej selekcji. Nie ma miękkiej gry. Dołożyłam do tego również odgruzowywanie półek z tego, co przeczytane, ale czeka na moich synów, bo przecież to się będzie czytało jako lekturę szkolną. Sorry chłopaki, będziecie latać do biblioteki albo może pod choinkę dostaniecie czytniki.

Wczoraj rano wzięłam się za selekcję. Odkryłam, że książki można sprzedać w antykwariacie online, szybko, łatwo i przyjemnie, jednak trzeba mieć minimum 30 książek, by antykwariat przysłał kuriera. uzbierałam 48 pozycji. Czułam ogromną ulgę, że żegnam się z tymi książkami, których dotąd nie umiałam się pozbyć. Porządkowanie domu rodziców i upływający czas jak widać wpłynął na szybkość podejmowania decyzji. Z szybkiej sprzedaży książek nie wyszło nic, bo antykwariat odpisał, że nie są zainteresowani. Teraz, skoro książki leżą w nowym wydzielonym miejscu, przyjdzie mi sprzedawać lub wymieniać je pojedynczo.

Poczułam ulgę, że nie muszę udawać chęci przeczytania. Na półce zostały oczywiście książki, które wejdą do mojego wyzwania “przeczytana półka”, ale bez spiny.

A Wy macie nadmiar książek? Macie na półce książki od lat czekające na przeczytanie? Czy się w tym temacie oszukujecie? Podziel się ze mną słowami, blogger nie lubi pisać do wirtualnej szuflady 🙂

Podziel się :)