Studia psychologiczne – nie minimalizuję

Zaczęłam studia psychologiczne. Każdy przedmiot to kolejne interesujące książki. Nie wiem, czy minimalizm będzie możliwy w mojej biblioteczce, na mojej studenckiej półce. Natrafiłam na problem na  drodze do minimalizowania.

Większość polecanych na studiach lektur jest dla mnie interesująca. Nie umiem ich nie mieć. Korzystam z naszej uczelnianej biblioteki, jest olśniewająca, ma self-checki, trzy piętra, pomocną obsługę i system online.  Kluczowe pozycje są dostępne, cud, miód, malina.

I kiedy już przejrzę książkę w domu, to właściwie przestaję korzystać z tej wypożyczonej. Dochodzę do wniosku, że książka jest tak interesująca, że przyda się przez całe studia. Nie dotyczy to oczywiście każdej książki, bo po co mi ileś książek z socjologii na własność do napisania  eseju o “Orange is the new black”? No nie ma potrzeby. Ale większość jest tak interesująca, że chce je mieć na własność.

I gdzie ta deklarowana chęć minimalizmu? Chyba w ubraniach, nie w biblioteczce.

To, co uznam za wartościowe, próbuję zdobyć na olx czy allegro. Nie lubię nie mieć.

Mimo że biblioteka dopuszcza skanowanie fragmentów, to nie umiem czytać online. Kserówki mnie przygnębiają, ale czasem są potrzebne. Trudno nosić na zajęcia tak ciężkie książki. Bywa więc, że mam i książkę i ksero jakiegoś fragmentu. To już ani nie jest minimalizmem. Na pewno nie sprzyja środowisku.

Zatem natrafiłam na problem na drodze do minimalizowania – zagracam się książkami z psychologii. Nie minimalizuję. Może to minie? Może rzeczywiście te książki będą przydatne przez całe 5 lat?

 

Podziel się :)