Minimalizm w pokoju nastolatków

Remont czy odświeżanie pokoju to doskonała okazja do minimalizowania. Moi chłopcy od roku planowali zamienienie biurek na jeden długi blat, na którym mogliby postawić komputery. Mają jeden pokój, nie za duży, nadmiar rzeczy był odczuwalny. Nadmiar książek, zabawek, planszówek, przydasiów aż się prosił o szczyptę minimalizmu.  Sporo wszystkiego, przy czym nieużywane. Nic tylko minimalizować!

Na początek młodzieżowe książki. Tu jak zwykle największy problem mam ja. W biblioteczce chłopców stały spokojnie moje wszystkie Anie, Pollyanny, Emilki, Tomki. Cała Ożogowska, Bahdaj. Trochę Nienackiego, Tytus… Nie, nie mogę się jeszcze pozbyć. Ale kilka pozycji wybrałam do półki boocrossingowej. Gdy tylko skończy się Winobranie i półka wróci na swoje miejsce – szybko je tam zaniosę.  Nie mam siły na sprzedaż. Podjęcie decyzji i tak było dość wyczerpujące emocjonalnie. Nie ukrywam – sporo klasyki zostało.  Może za jakiś czas podejmę kolejną próbę minimalizowania. Może rozsmakuję się w pustych przestrzeniach 🙂

Chłopcy bez najmniejszego żalu odłożyli do oddania wszelkie encyklopedie obrazkowe. Komiksy ze Scoobym, Ben Ten-em. Jednogłośnie został cały Harry Potter i Tolkien. To ich czas. Mimo, że starszy przeczytał większość książek z mojej biblioteczki, jest pokoleniem Harry Pottera.

Można powiedzieć, że chłopcy maksymalnie zminimalizowali swój księgozbiór. Za to mi poszło nieco gorzej, jak zwykle, gdy o książki chodzi. W korytarzu czekają dwie olbrzymie torby. Myślę, że jest w nich około 40 książek.

Wiecie, co jest najgorsze w minimalizowaniu biblioteczki? Że zaczynamy dostrzegać jak wiele kasy dedykowaliśmy na książki, które zostały przeczytane raz. Ale są też takie , których się nie czyta. Do których się zagląda. Te wszystkie prezentowe encyklopedie z regału chłopców właściwie nie były przeglądane. To, co się przydało, to książki o eksperymentach naukowych, samolotach z origami, węzłach. Ale encyklopedie zwierząt, roślin, historyczne, geograficzne, pięknie wydane, idealne na prezent, w ogóle nie były wykorzystywane. Aż żal! Cóż minimalizm ma to do siebie, że obnaża takie paradoksy. Zastanowię się pięć razy zanim kupię prezent dla jakiegoś dzieciaka.  Myślę też o tej całej kasie utopionej w papierze. No cóż, przypuszczam, że chłopcy cieszyli się z prezentów, ale gdy euforia minęła, nie było potrzeby do nich zaglądać. Być może inne dziecko ucieszy się z prezentów 🙂

Planszówki. Gramy systematycznie w Osadników z Catanu, Carcasonne, Rumikuba. Dokupiliśmy Tajniaków. Wracamy do Szachów i scrable’i. Całe trzy półki zajmowały jednak różne inne gry i puzzle, już zupełnie niedostosowane do wieku.  Czas na segregację. I to taką bez litości.

Starszy ma Zespół Aspergera. Nie lubi zmian, więc dla niego rozbieranie starego biurka i wydobywanie (dosłownie) z niego różnych gratów, to spore wyzwanie. Tymczasem przy okazji minimalizowania tegoż biurka odkryliśmy nasze domowe szklane miski, które nie wiedzieć, gdzie się zagubiły. W biurku syna. Bo przy układaniu lego dobrze się sprawdzały przy segregowaniu klocków. Podobnie odnalazły się  pudełka do przechowywania żywności. Były w nich żaróweczki, diody, kabelki. Porządek i organizacja musi przecież  być. Odkryliśmy nierozpakowany prezent a także zestaw do filcowania.

Od wielu lat w biurku syna leżały buty. Za małe i podarte, ale miał do nich sentyment. Podejmowaliśmy próby wyrzucenia, ale systematycznie wracały ze śmietnika. Zdecydował się je wyrzucić. W pewnym sensie to duży krok. Wielki krok w minimalizowaniu.

Minimalizowanie zrobiło mi teraz w domu straszny bałagan. Torby posegregowane: do oddania, do zaniesienia do półki, do przejrzenia. Chłopcy wynieśli do śmietnika z cztery wielkie wory na śmieci.

Dawno tak się nie zmęczyłam minimalizując przestrzeń. A ciągle czuję, że mogłabym jeszcze coś oddać. Na przykład tę książkę o szyciu. Ale nadzieja umiera ostatnia a ja ciągle mam nadzieję, że się nauczę szyć. Nie wiem, czy z książki, to raczej taka obrazkowa motywacja, ale póki co jeszcze książki nie oddaję.

Do pokoju chłopców kupiliśmy dużą szafę w miejsce nieco mniejszej.  Pozbyliśmy się dwóch regałów i dwóch biurek. Dopiero jak poukładamy ubrania i graty w szafie, zobaczymy, ile tak naprawdę wyrzuciliśmy, ile przestrzeni zyskaliśmy.

 

Podziel się :)