“Cztery tysiące tygodni” Olivera Burkemana – recenzja książki

By | 18 marca 2024

“Cztery tysiące tygodni” Olivera Burkemana to mało optymistyczna książka, ale ostatecznie przyniosła mi ulgę. Mogłabym w skrócie napisać, że „jak się nie obrócisz, dupa z tyłu” i „po prostu róbmy swoje”. Byłoby to jednak duże uproszczenie.

Książka “Cztery tysiące tygodni” to rozmyślania o czasie i zaproszenie do takich właśnie rozmyślań – jak żyć, mając do dyspozycji średnio cztery tysiące tygodni a raczej – będąc właśnie takim czasem na ziemi.

Miałam do tej książki dwa podejścia. Przy pierwszym uznałam, że sam tytuł i kilka pierwszych stron wystarczy, by zrozumieć cały koncept. Resztę sobie dopowiem. Wystarczy odrobina wyobraźni, a moja wersja tej książki napisze się sama.

Przy drugim podejściu książka mnie wciągnęła. Czytałam ją w trudnym czasie – czasie, w którym dobitnie odczułam, że jestem tu na chwilę.

Kosmiczna nieistotność

Jak dowodzi autor, odwołując się do różnych innych badaczy czasu i życia, mamy znikomy wpływ na to, jak życie się potoczy a jednocześnie oddając się jedynie nadziei, rezygnujemy ze sprawczości.

Jak się więc odnaleźć?

Możemy słać intencje, zabezpieczać się na różne wypadki, ale dane jest nam tu i teraz. I właśnie “tu i teraz” powinniśmy spędzić najlepiej jak potrafimy.

Skupić się na tym, co robimy, co sprawa radość, co ma dla nas osobiste znaczenie (jak pięknie napisała Gretchen Rubin – najważniejsze to “być Gretchen”).

Kiedy zejdzie z nas presja, że to ŻYCIE musi się udać (a w nim osiągnięcie celu, zrealizowanie planu czy wielki sukces w świecie), możemy z większą otwartością zająć się własnym życiem, bez rozglądania się na boki.

“Bo dana chwila jest jedyną, którą dostajemy”

Oliver Burkeman, “Cztery tysiące tygodni”

Cztery tysiące tygodni – książka mało optymistyczna a jednak ulga

Dlaczego “mało optymistyczna książka”? Bo uświadamia, że próbujemy wcisnąć więcej czasu w czas. Poczuć fizycznie, że czasu jest więcej. Że wystarczy tak pokierować życiem, zorganizować się, że wciśniemy więcej cukru w cukier. 

Iluzja.

Podobnie jak to, że jesteśmy wyjątkowi, żyjemy w wyjątkowym czasie, nasze istnienie ma ogromne znaczenie dla świata.

Jesteśmy tylko jakąś tam kropeczką w Czasie.

Jednostek mających znaczenie dla świata jest garstka.

Próbujemy mieć, niczym Kafka, wiele życiorysów.

Powiedzenie „mieć ciastko i zjeść ciastko” nie oddaje ilości ciastek, którymi chcemy zarządzać.

Próbujemy wielu projektów.

Układamy przyszłe życie, ale nie mamy żadnej pewności, że takie będzie.

Czemu więc ulga?

Bo nie musimy być najlepsi, najlepiej ogarniać, mieć wyjątkowo wielki wkład w losy świata, kraju czy dzielni.

To nie ma znaczenia (ulga, że nie muszę napisać najlepszej książki ever czy śpiewać jak Caro Emerald).  

Możemy zwyczajnie robić swoje.

Nie musimy się spinać, by być „minimum” Tołstojem.

Możemy działać po swojemu, pisać powieści, opowiadania czy wiersze, bez tego poczucia, że musimy pisać bestsellery. Możemy sobie dziergać te 1667 słów dziennie przez 30 dni (jak pisała Gretchen Rubin). Dedykować kilkanaście z naszych 168 godzin tygodnia na coś, co sprawia radość.

“Powinieneś zrobić tyle, ile będziesz potrafił, zostawić to, z czym nie zdążysz, i uznać, że dyktatorski wewnętrzny głos nalegający, żebyś zrobił wszystko, jest najzwyczajniej w błędzie. Rzadko jednak dajemy sobie czas, by w tak racjonalny sposób ocenić sytuację. Wymaga to bowiem, żeby zmierzyć się z bolesną prawdą o naszych ograniczeniach. Zmusza do przyznania przed samym sobą, że musimy podjąć pewne trudne decyzje: którym piłkom pozwolić upaść, kogo rozczarować, które wieloletnie ambicje porzucić, w których rolach zawieść.”

Oliver Burkeman, “Cztery tysiące tygodni”

Jesteśmy życiem, drogą, Czasem

W życiu nie chodzi przecież o to, by znajdować odpowiedzi.

Jak się zorganizować, wcisnąć czas w czas.

“Traktujemy nasze plany, jakby były lasem zarzuconym z teraźniejszości na przyszłość w celu poddania jej naszej władzy. Tymczasem jedyne, czym plan jest – jedyne, czym fizycznie może być – to określenie bieżącej intencji. Jest wyrazem naszej aktualnej opinii na temat tego, w jaki sposób najbardziej chcielibyśmy wykorzystać nasz skromny wpływ na przyszłość. Przyszłość, rzecz jasna, nie jest zobowiązana się dostosować.”

Oliver Burkeman, “Cztery tysiące tygodni”

W życiu chodzi o to, żeby wciąż zadawać sobie fundamentalne pytania (czy jakoś tak napisał Russ Harris).

I Oliver Burkeman podpowiada, jakie pytania możesz sobie zadawać, by Twoje życie było Twoim życiem. Twój czas – Twoim czasem. Podrzuca też narzędzia, by łatwiej było pogodzić się ze skończonością, naszą kosmiczną nieistotnością.

W sumie, kiedy pogodzimy się z kosmiczną nieistotnością, możemy działać w sposób znaczący. Przypomina mi się tu rozmowa z kolegą z pracy, któremu “nie opłacało się”, bo “to bez znaczenia” postępować bardziej ekologicznie. Cóż, jeśli tylko zaakceptuje się naszą kosmiczną nieistotność, łatwiej przychodzi działanie w obrębie naszego ogródka.

“Cztery tysiące tygodni” to dobra książka, ale musi trafić na dobry moment. Trzeba mieć gotowość na zatrzymanie się i przemyślenie sobie tego, jakim Czasem na ziemi chcemy być.

Myślę, że “rozwojowo”, dobrze wpasowuje się w mój wiek (w tym roku 50 lat), wiek, w którym już wiem, za czym warto a raczej za czym nie warto gonić.

Polecam.

<script src="https://buybox.click/js/widget.min.js"></script>
<span class="bb-widget" id="buybox-boyk" data-bb-id="1672" data-bb-oid="183166711"></span>

Podziel się :)