Uff, już prawie pokój chłopców skończony. Szafa złożona, brakuje jedynie małego regału na książki – jeszcze nie dojechał.
Po pozbyciu się kilku toreb ubrań oraz książek nie przewidywałam, że chłopcy coś jeszcze wyrzucą. W salonie jednak stało 5 plastikowych pojemników na zabawki i cztery ozdobne kartony. Przyszedł czas na zajrzenie do nich i ostateczne decyzje, co dalej. Czy wszystkie rzeczy są zbędne? Czy nadają się do oddania komuś? Czy też moi chłopcy powiedzą: STOP, już dosyć tego minimalizowania. I tu mnie chłopcy zaskoczyli.
Jedno pudło pełne lego. Zostaje. Drugie pudło pełne elementów origami, połowa wielkiego ptaka czekała na dokończenie. Czekała 3 lata. Kolejne pudło pełne smyczek, drobnych zabaweczek z targów, targowisk. Pudło pełne tego, do czego mogą się zaświecić oczy dziecka.
Jakieś było moje zdziwienie, kiedy z tych wszystkich pudeł został … kartonik. Z książeczką skauta, scyzorykami, lornetkami, tym wszystkim, co kręci teraz moich chłopaków.
W wannie ociekają spokojnie uwolnione z rzeczy cztery plastikowe pudła. Do oddania przygotowane pudło aut i robotów. Niesamowite było to zdziwienie chłopców zawartością pudeł.
I tak to z rzeczami jest. Schodzi z oczu – człowiek nie używa.
Dlatego też mój syn, od którego sztuki prostoty mogę się uczyć, ma rzeczy na wierzchu. Nie, nie ma ich wiele, ot latarkę, moździerz, scyzoryk, długopisy w kubku, miarki. Wkurzam się, bo drugi ma alergię i rzeczy popakowane w pudła łatwiej się przecież ogarnia. Nie trzeba wycierać każdej rzeczy z osobna. Jednak on wie, co gdzie ma. Wie i używa. Bo rzeczy, koniec końców, mają służyć. Mają być użyteczne.
Minimalizm to tylko narzędzie. Minimalizm dla samego minimalizowania to dla mnie abstrakcja. Mieć mniej (umówmy się – dalej jestem zagracona), to żyć pełniej. W zagraconym świecie nie ma się gdzie ruszyć. Z tyłu głowy kołaczą się myśli: posprzątać, powycierać, zadbać. Zamiast myśleć o rzeczach lepiej po prostu żyć.
Dziś, kiedy już pudła wyszły z salonu, rzeczy zostały posegregowane, chce mi się bardziej wszystkiego. Iść na grzyby, zrobić parę słoików z kiszonymi ogórkami. I kiedy już mam mniej, lepiej mi się pisze, czyta, uczy, odpoczywa.