Niepotrzebne rzeczy sprzedam, oddam, zamienię

By | 22 września 2018

Niepotrzebne rzeczy sprzedam, by dostać to, co akurat mi potrzebne. Społeczna odpowiedzialność nie polega na wywalaniu byle jak, byle gdzie. Umiar zaś polega na tym, by mieć to, z czego się korzysta, co sprawia radość, co jest potrzebne. Potrzebne właśnie nam – niepowtarzalnym istotom a nie … krewnym i znajomych królika.

Minęło mi zniechęcenie wywołane kontaktami z ludźmi przy wymiankach i sprzedażach. Raźniej na sercu, gdy oddane słoiki zaowocowały pooddaniową wiadomością: jeszcze raz dziękuję, wszystkie słoiczki wykorzystałam.

Przestaję marudzić, że któregoś dnia postawię graty przed śmietnikiem. Wyrzucę wszystko w pizdu. W Bieszczadach oczywiście.

To budujące mieć cel i patrzeć jak zadowolone dziecko przymierza kask, który już nie służy moim chłopakom.

Niepotrzebne rzeczy zyskały nową szansę u innych. Znaczy ma sens ta moja filozofia, że rzecz musi trafić w odpowiednie ręce. Wczoraj powzięłam decyzje, że wszystkie moje sprzedażowe pieniądze, całą tę kasę za niepotrzebne mi rzeczy dedykuję na kindla dla syna. Takie wyzwanie.

Dzięki tej decyzji mam większą chęć odgracania. Większą motywację do działania. Większą decyzyjność. Już raz dedykowałam zgromadzone tak pieniążki na nową grę planszową, z której często w doborowym towarzystwie gram. To ma sens. Mieć to co się używa, mieć umiar, ale i radość z chwil, używania rzeczy, doborowego towarzystwa. Esencjalizm i sztuka umiaru.

Mój syn mówi wczoraj tak: my jesteśmy jakąś dziwną młodzieżą w porównaniu z innymi, nie palimy, jeździmy na rowerze, czytamy książki. My, czyli jego ekipa. Kontra cały świat. Tak szuka się tożsamości. Gładko przeszedł do kwestii czytnika.

O tym marzeniu wiem od roku, ale nie umiałam ocenić, czy czytnik to zachcianka czy potrzeba. Dziś jestem gotowa kupić czytnik dla syna. Byłam gotowa nawet trzy miesiące temu, kiedy dokonałam zakupu na trefnej stronie, która połknęła moje pieniądze a ja bawiłam się w zgłoszenia i donoszenie Amazonowi, że ktoś podszywa się pod ich autoryzowanego dystrybutora. Ale to historia na inny post.

Jak zamierzam zgromadzić pieniądze na kindla dla syna? Jakie niepotrzebne rzeczy sprzedałam? Co jeszcze sprzedam?

W moich ogłoszeniach królują książki, ale wszyscy wiemy, że dziś sprzedać książki to nie jest prosta sprawa. Mimo świadomości, że wydałam na książki bardzo dużo pieniędzy (kiedyś… w czasach studiów) mam na względzie, że  pieniądze zainwestowane w to, co leży i nic do życia nie wnosi, podkopują moje aktualne cele i marzenia.

Mojego białego kruka nie sprzedam, lecz to, czego dziś nie używam, do czego nie wracam – sprzedam, by zrealizować nowe marzenie, tym razem marzenie mojego nastoletniego syna. Nie zamierzam windować cen, nie o to chodzi, choć świadomość, że kiedyś wydałam sporo pieniędzy a dziś odzyskam znikomą część, nie jest budująca. Sorry, rzecz nie jest warta tyle, ile zapłaciłeś, jest teraz warta tyle, ile ktoś za nią zapłaci. 

Dochodzą ciuchy, sprzedałam na przykład moje dwie zumbowe koszulki, bo dostałam inne, bardziej funkcjonalne.

Bardzo żałuję, że olx ogranicza liczbę ogłoszeń w poszczególnych kategoriach. Mam kilka rzeczy z wyposażenia domu, ale pozostają mi inne portale. A olx jest jednak dość wygodny i w moim regionie bardzo popularny.

Liczy się każde 5 zł. Z tych  mniejszych kwot też uzbiera się najpierw 10 a potem 100 zł. Niepotrzebne rzeczy, ten cały nieużywany majdan może być komuś potrzebny. Ty zyskasz kasę na swoje marzenia. Społeczna odpowiedzialność za rzeczy.

Czy masz marzenie, które chciałbyś spełnić? Czy możesz je spełnić sprzedając za parę groszy coś, co uszczęśliwi innych?

Podziel się :)