W poszukiwaniu motywacji

By | 5 czerwca 2017

Zmotywowałam się, by odebrać dyplom z Socjoterapii! Cztery lata! Cztery lata mi to zajęło! Nie ma jak to dobra motywacja. Co mnie zmotywowało? Nowe studia. Jeśli chcę studiować dziennie, za darmo, w trybie indywidualnym, to nie ma bata – muszę przepisać choć część zaliczonych egzaminów i skoncentrować się na sednie sprawy. Inaczej jak miałabym podołać pracując w korporacji, blogując na dwa blogi i najzwyczajniej w świecie żyć, wychowywać dzieci i realizować swoje wartości? Nie da się, trzeba szukac obejścia.

Zatem zmotywowałam sie w trzy sekundy i coś, czego zrobić nie mogłam przez cztery lata, zrobiłam w ciagu 15 minut. Dosłownie –  w biegu, przed pracą.

Nie ma jak to osobista motywacja. Taka z głębi serca. Z potrzeby. Nie pożyczona od innych, nie w stylu “bo tak wypada”. Chcę studiować – muszę się spiąć.

Dyplom z Socjoterapii  to przedostatni z moich “zalegaczy”. Wcześniej były chociażby te oczka w pierścionkach, co trzeba było wprawić i co się je latami nie wprawiało albo … doniczka dla hoi, co jej kiedyś obiecałam, bo wyrosła. Albo ramka do kontaktu, też 5 lat włącznik podwójny pionowy był bez ramki.

Na liście “to do”, krótkiej, ale okraszonej solidną dawką prokrastynacji pozostała jedynie kwestia “Timexa”. Dostałam go na urodziny może 8 lat temu i przestał działać w zasadzie od ręki. Jak mam się zmotywować, kiedy  żeby sprawdzić godzinę, zerkam na telefon? A może zastosować metodę sześciu kroków  Pantalona, by jednak się zmotywować? Dlaczego miałabym zechcieć wysłać Timexa do naprawy, skoro nie korzystam z zegarka?

Wymyśliłam dwa sposoby. Pierwszy – całkiem bezwględnie wrobię w to sprawcę prezentu. Już za chwilkę będzie emerytem i z pewnością znajdzie czas na chodzenie na pocztę i sprawdzanie możliwości naprawy.

Drugi sposób – zrobię to sama. Dla samego faktu rzeźbienia mojego charakteru. Bo postanowiłam. I mogę z tego tytułu mieć korzyści w przyszłości.

Który sposób przyniesie mi więcej satysfakcji, korzyści a może wolnego czasu?

 

Podziel się :)