Rozwijanie rezyliencji

Pracuję nad sobą, nad rozwijaniem rezyliencji. Zresztą jak miałoby być inaczej? To  nie jest łatwe, bo większość pięknych chwil nam umyka. Ćwiczę zauważanie dobrych chwil i kiedy dobrze się przyjrzę, znajduję dobre chwile, piękne znaki. Exelsior! Niektóre, jak w niedzielę, są tak wyraźne, że nie idzie ich przegapić.

W niedzielę na aucie ktoś narysował nam serce. Serce na śniegu. Dziś na moje wielkie zdziwienie, że wazelina kosmetyczna kosztuje 4,20 zł (myślałam, że z 2 zł i heurystyka zakotwiczenia zrobiła swoje, zakotwiczyłam te 2 zł i 4,20 zł to był naprawdę cios ;)) , miły Pan w kiosku opuścił mi cenę o 1 gr. Zapłaciłam 4,19 zł, bo Pan nie mógł się nadziwić mojemu zdziwieniu i postanowił mnie rozbawić 😉

Pani w bibliotece wypytała mnie o wrażenia z książki “Finansowy ninja”. I to nic, że całkiem nieninjowo zapłaciłam karę za nieterminowe oddanie książki, bo nawiązałam całkiem nowe relacje.

Nic to, że posiałam gdzieś kartę MZK, kiedy wyniki spirometrii mam dobre. Uczę się zauważać plusy. Bardzo chciałabym się stać optymistką, lepiej radzić sobie z przeciwnościami losu,  a nie ma innej drogi niż codzienne ćwiczenie rezyliencji, przeprogramowywanie naszego mózgu.

A jak u Was?  Myśleliście o rezyliencji i sposobach jej rozwijania? Czytaliście książki o rezyliencji? Łapiecie dobre chwile?

Podziel się :)