Czy czytać słabe książki do końca?

By | 16 kwietnia 2019

Czasem opuszczam długaśne opisy a czasem porzucam ledwo zaczętą książkę. Za to czytam o wampirach, inkubach i zakochanych nastolatkach. W obu przypadkach miałam kiedyś wyrzuty sumienia, że nie wypada. Z racji wieku i wyuczonego zawodu. Czy czytanie książek do końca, gdy są słabe, ma sens? Czy to jest strata czasu? A może są korzyści z czytania książek do końca, nawet jeśli te dalekie są od naszego ideału i jesteśmy rozczarowani?

Pewnego razu przeczytałam wywiad z moim ulubionym pisarzem Jonathanem Carrollem. I przestałam mieć wyrzuty sumienia.

Doszłam do wniosku, że odcięcie się od książek, które nie wciągają, to też minimalizm. Można mieć przecież więcej czasu na wartościowe lektury. Życie jest zbyt krótkie, trzeba dokonywać wyborów. Czytanie książek do końca, kiedy te są beznadziejne, nie ma sensu. A na dodatek siedzi gdzieś z tyłu głowy taka myśl, że może wypada.  I zżera zasoby.

“Zawsze mówię swoim uczniom: Zróbcie książce test piętnastu stron. To może być „Ulisses”, to może być „Moby Dick”, Biblia, albo „Zmierzch”. Jeśli po piętnastu stronach ci się spodoba – czytaj dalej, ale jeśli ci się nie podoba – odłóż ją i przeczytaj coś innego. Nie ma nic gorszego, niż przymus. Na przykład w szkole zmuszają Cię do przeczytania jakiejś książki, po 30 stronach już jej nienawidzisz, a przez kolejne 200 stron zasypiasz. To samo mówią o moich książkach. Jeśli po 15 stronach moja książka nie przypadnie ci do gustu odłóż ją i przeczytaj coś innego.”

Jonathan Carroll

Czasami jednak warto zrobić coś tylko dlatego, że się tak postawiło. Doczytać nudną książkę do ostatniej strony. Doprowadzanie spraw do końca buduje wzorzec zachowań (Terapia ACT w najczystszej postaci). To takie małe ćwiczenie przed większą zmianą. Żeby nie odpuszczać sobie w większych postanowieniach, trzeba ćwiczyć się na małych wyzwaniach. Książki, nawet te, które nie wciągają, mogą zatem przynieść większą korzyść niż się spodziewamy.

Czy ja idę tą ścieżką i zmuszam siebie do czytania książek, które mnie nie wciągają? A to zależy. Tak – jeśli chodzi o klasykę. Nawet, jeśli nie wciąga, zaciskam zęby i brnę do końca. Bo tak postanowiłam.

Co robicie? Jak to z tym czytaniem słabych książek do końca jest u Was? Dajcie znać w komentarzach!

 

Podziel się :)