Dzieciństwo w PRL i parenting dzisiaj

By | 22 kwietnia 2018

Dzieciństwo w PRL to jednak inne było. Człowiek był puszczony na żywioł.   Etykiety od wódki brałam od panów , którzy pracowali na budowie.  Pamiętam jak wyglądał ich barakowóz. Z koleżankami wymyśliłyśmy “żebranie” na Donaldy. Czasem myślę, że to niemożliwe, by tak było kiedyś.

Pamiętam, że fajną zabawą było skrobanie papy na dachach garaży. Świetnie się roztapiała na słońcu. Lśniła i marszczyła. Na rany przyklejało się babkę na ślinę. Za huśtawkę mogła posłużyć żerdź z barierki na dachach garaży.  Na tej wygiętej z barierki żerdzi “sprężynowałam” nad ziemią. Skakałam z garaży.

Dziś nie do pomyślenia to wszystko. A jednak dzieciństwo ma swoje prawa i chce się wyrwać spod kontroli.

Wczoraj mój młody, zapalony rowerzysta,  mówi tak:

– Mamo, chciałbym się w końcu zgubić w tym lesie. Już tak go znam. Chciałbym się zgubić.

Na co Starszy:

– Powinieneś raczej powiedzieć: chciałbym odkryć nowe miejsca.

Serce staje, bo z chłopakami jestem sama w domu, mąż w trasie. Co zrobię, jeśli nastolat zgubi się w lesie? Co on zrobi, gdy jednak zgubi się w lesie? Sama zgubiłam się dwukrotnie. Strach w oczach.

–  Ale jak to zgubi??? Przecież…

I kazanie. A jak!

Starszy na to:

– I już wiesz, dlaczego powinieneś raczej powiedzieć: odkryć nowe miejsca!

Podziel się :)