Czy warto robić postanowienia noworoczne?

By | 30 grudnia 2017

Czy warto robić postanowienia noworoczne? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie.  Jeśli zbiegnie się nasza wewnętrzna potrzeba zmiany akurat z początkiem nowego roku, to świetnie. Jeśli postanowienie noworoczne jest nic nieznaczącą ideą, bez wewnętrznego przekonania, bez płynącej z wewnątrz chęci zmiany, to zapłoniemy a potem wrócimy do szarej rzeczywistości, na dodatek z dołem, że znów się nie udało.  Jest jeszcze szansa, że zapłoniemy i wyrobimy sobie nowy nawyk, chociaż tak naprawdę początkowo zmiana była spowodowana myślą, że wypada mieć postanowienie.

Nie robiłam postanowień noworocznych w życiu zbyt wiele. Może w ogólniaku, bo tak wypadało. Nie pamiętam, bym w jakimś nastolatkowym postanowieniu noworocznym wytrwała.  Teraz jest inaczej.

Ostatnie trzy lata mojego życia, to mniejsze lub większe zmiany. Nie wierzę w moc daty, cukier w kawie rzuciłam 2 stycznia (wkurzona, że ciągle szukam złotego środka) a zdrowe żywienie zaczęłam 16 lutego. Ale i mi zdarzyło się zaplanować parę rzeczy na kolejny rok, można to więc śmiało zakwalifikować do kategorii noworocznych postanowień 🙂

Jakie postanowienia noworoczne praktykowałam?

Lista książek do przeczytania i filmów do obejrzenia

Zła na samą siebie, że czytałam mniej niż chcę, oglądam niezbyt wartościowe filmy, zdecydowałam się na spisanie tytułów książek do przeczytania i filmów do obejrzenia. Listy te w ciągu roku uzupełniałam.

Pamiętam mój pierwszy rok z listą. Była tworzona na szybko, potem tworzyła się dalej… Początkowo wpisałam na nią same książki, wyszło z 20 pozycji. Ideą było naprzemienne czytanie klasyki literatury powszechnej i czegoś współczesnego, mniej ambitnego, wiecie – czegoś o wampirach na przykład. A wszystko to zrodziło się z wyrzutu sumienia, że nigdy nie przeczytałam Anny Kareniny, że nigdy nie przeczytałam tego,  co obiecałam sobie przeczytać jeszcze podczas studiów.  No i z tego, że na mojej półce są książki, które od wielu lat stoją i nic. Czas było coś z tym zrobić. Najpierw przeczytałam Annę Kareninę a potem wzięłam się za książki z półki.

Na moją listę wpadały kolejne pozycje a ja skreślając kolejną książkę czułam satysfakcję, że sprawy posuwają się naprzód. Że nie jestem z tym czytaniem tak bardzo w tyle, że nadrabiam zaległości, że nie jestem z tych, co książki trzymają na półkach dla ozdoby… To było naprawdę dobre. Takie, że postanowiłam również zapisać tytuły filmów, które zawsze chciałam obejrzeć, jak “Śniadanie u Tiffanyiego”.

Coś nowego

Planowałam zrobić coś, czego nigdy nie robiłam. To nie były nigdy wielkie rzeczy. Było rok, że postanowiłam nauczyć się robić pierogi. Teraz wiem, że umiem i że mnie to nie kręci, ale spróbowałam. To też daje takiego fajnego kopa, że można, że się spróbowało, że się człowiek rozwija. Dla kogoś to tylko pierogi a dla mnie to taki raczej symbol 🙂

Karnet fitness

W tym samym roku, w którym stworzyłam pierwszą listę książek do przeczytania, postanowiłam, że będę wykorzystywać wszystkie wejścia z karnetu fitness. W sumie 12 wejść do wykorzystania przez 2 miesiące. Wyliczyłam sobie, że po odjęciu tygodnia, w którym pracuję od godziny 14, wyjdą to akurat 2 wejścia tygodniowo. Był to naprawdę fajny, mierzalny, prozdrowotny cel 🙂 Początkowo nie szło zbyt dobrze, ale okazało się, że w połowie roku przeszłam na 3 wejścia tygodniowo. I dojeżdżałam na zajęcia, mimo że pogoda była fatalna  i długo musiałam czekać na autobus powrotny.

Czy data ma znaczenie?

Jestem przekonana, że data nie ma znaczenia, ale naprawdę dobrze jest mieć jakiś “okrągły” początek.  Najzwyczajniej w świecie łatwiej jest liczyć. Ale nie ma to dla samej zmiany, postanowienia najmniejszego  znaczenia. W zmianie najważniejsza jest chęć. Bez chęci zmiany nie wypali ani postanowienie noworoczne ani takie podejmowane w ciągu roku. W ciągu roku podejmowałam różne wyzwania i w większości je kontynuuję. Bo wynikały i wynikają z chęci zmian. Zaczęłam uczyć się języka angielskiego, względnie zdrowo odżywiać no i spełniłam swoje marzenie: dostałam się na psychologię.

A najlepsze dzieje się wtedy, kiedy zobaczy się pierwszy efekt 🙂 Długo nie miałam okazji sprawdzić, czy moja nauka angielskiego  jest efektywna. Do pierwszych wypowiedzianych zdań do rodowitego użytkownika języka. Potem do testu poziomującego na studiach i wreszcie samotnej wyprawy na koncert Jamesa Blunta w Berlinie, gdzie zwyczajnie, bez bijącego szybciej niż zwykle serca, wypytałam recepcjonistkę o to i tamto 🙂 Wtedy człowiek czuje moc. Zawsze mówię: na małym się czołgaj. Na drobiazgach ćwicz silną wolę. Nie myśl za dużo ani o datach, ani efektach. Rób, jak dawniej bywało, bo tak trzeba, jak dawni rycerze zawsze broniący damy 😉 Bo postanowiłeś/aś. Terapia ACT w czystej postaci. Jeśli wytrwasz –  zobaczysz efekt a potem będzie już gładko.  Dobrze mieć po swojej stronie nawyki 😉

Wierzę w siłę nawyku, nieraz mnie zgubiła, więc wiem o czym mówię. Nawyki mają jednak tę zaletę, że mają działać na naszą korzyść, jeśli w nie odpowiednio zainwestujemy, to odniesiemy sukces. Czasem więc warto zmusić się do zmiany, jeśli jest ona obiektywnie korzystna. Jak z ćwiczeniami fizycznymi. Obiektywnie dobre przecież. I świetnie jeśli postanowimy sobie w nowym roku ćwiczyć choć trochę. Jeśli nasz cel będzie SMART i na dodatek wytrwamy w pierwszych miesiącach, to jest szansa, że potem bez ćwiczeń nie będzie już nam tak komfortowo. Czegoś będzie brakowało. A gdy opuścimy ćwiczenia, to pojawią się wyrzuty sumienia. Naprawę wiem o czym mówię, bo bywało, że opuściłam z lenistwa ćwiczenia, ale nie czułam się komfortowo i ćwiczyłam chociaż kilka układów zumby w domu 🙂

Moje postanowienia noworoczne

Mimo że nie uważam początku nowego roku za datę konieczną do tego, by zacząć (zdrowo się odżywiać, więcej się ruszać…), to mam swoje postanowienia. Większość z nich to dobre, sprawdzone listy 🙂

Oczywiście są listy książek. W kolejnym roku przeważą książki psychologiczne, ale mam w planach przeczytać chociażby Braci Karamazow. Jeśli chodzi o filmy, to listę będę tworzyła wraz z mężem. Lubimy komedie romantyczne, komedie francuskie, ale tym razem będzie to raczej klasyka kina, jak Śniadanie u Tiffanyego właśnie.

To, co się sprawdziło… Będzie nauka angielskiego na memrise.com i ororo.tv. Za sobą chcę mieć już kwestie gramatyczne. Teraz mam do czynienia głównie z angielskim specjalistycznym, nie chcę, by stało się tak, że znam trudne słowa a mam braki w podstawach. Z pewnością jednak na memrise.com będę robiła jeden, nie jak dotychczas, dwa kursy. Mam w planach przerobienie jednego konkretnego podręcznika do gramatyki i jednego do leksyki. Przy czym ten do leksyki to raczej usystematyzowanie tego, co znam, ale wpadało do głowy jakoś nieregularnie, często z błędami w wymowie. Brzmi poważnie, ale w gruncie rzeczy to przyjemny sposób spędzania wolnego czasu. Zwłaszcza przy serialach 🙂

Prócz nauki angielskiego chciałabym kontynuować zdrowe odżywianie. A właściwie do niego wrócić, z większą ostrożnością –  jedzenie pełnoziarnistego pieczywa nie okazało się zbyt dobre dla mojego żołądka. Nowy rok zacznę od poszukiwań złotego środka.

Sprawdził się ruch, dzięki zumbie zrzuciłam sporo kilogramów, które teraz wróciły na skutek opuszczania zajęć (kręgosłup i zwykły leń) i rezygnacji z pełnoziarnistego pieczywa. Zumbę chciałam wymiksować z pilatesem. Muszę odchudzić swoją torebkę, ćwiczyć deskę, zrzucić parę kilogramów.  Wszystko to dla kręgosłupa.

Opanowaliśmy domowy bałagan z praniem. Czyste pranie rozkładaliśmy na bieżąco. W ciągu roku  chyba tylko raz zdarzyło się, że kosz z praniem stał w salonie. Wyrobiliśmy sobie nawyk. Mało tego –  nasi chłopcy swoje rzeczy rozkładają sami. Zatem czas na przemyślenie kolejnych usprawniających domową organizację nawyków. Kurczę, muszę pomyśleć 🙂

Z pewnością nie skończy się minimalizowanie. Minimalizowanie się sprawdziło. Teraz chcę przyśpieszyć. Drażnią mnie rzeczy, które leżą i czekają na wydanie/sprzedaż. Dalej czuję wszędobylskie graty. Tak być nie może. Zwłaszcza, że przybywają książki z psychologii.

Przez ostatni rok pracowałam nad eliminowaniem jednorazówek. W torebce noszę torby z materiału. Kiedy nie mam przy sobie materiałowej torby, to czuję wyrzuty sumienia. Zamiast świeczek przerabiam słoiczki. Dziś kupiliśmy dzbanek z filtrem (jak dla mnie picie kranówy nie jest zbyt bezpieczne a ogłoszenia o bakteriach są zbyt późno).

Staram się robić coś nowego. W tym roku zamiast tylko wyjadać to, co moja przyjaciółka upichci, postaram się niektóre z przepisów wypróbować.  Nie będą to dania obiadowe, ale raczej imprezowe przekąski. Możecie zajrzeć na jej bloga Po Prostu pyszne potrawy.

A nade wszystko chcę zwolnić. Robię to już jakiś czas 🙂

Mimo że w magiczną moc daty nie wierzę, sama wyznaczam sobie kierunek działań 🙂 Nie wytyczam, jak widać, konkretnych celów (jest lista książek, ale co ostatecznie z tego wyjdzie, ile książek przeczytam – nie wiem). Ideą jest kierunek. Zdrowie, książki, filmy. Eliminowanie tego, co zbędne lub toksyczne na rzecz  tego, co ważne. Niektóre z działań mogę zmierzyć, jak chociażby to, czy przerobiłam materiał z książki czy nie. Jednak wiem, że jestem w trakcie największego i długoterminowego wyzwania, jakim są studia psychologiczne. Kwestie związane z nimi będą nadrzędne wobec niektórych celów, ale też będą drugorzędne wobec rodziny i zdrowia. Cele są dobre, ale niedobrze jest, kiedy znika z oczu najważniejsze. Koniec końców flow to nie tylko jasna strona medalu. Jest jeszcze ciemna strona mocy. Kiedy człowiek popada w skrajności i odrzuca to, co dotąd było najważniejsze, jak rodzina.  To rodzina i przyjaciele sprawiają, że się człowiekowi chce podejmować wyzwania 🙂

Czy warto robić postanowienia noworoczne? Warto, jeśli postanowienia są zgodne z naszymi wartościami, kiedy w czymś, co robimy podkręcamy lekko śrubkę. Kiedy mamy chęć zmiany. Kiedy stanie w miejscu spowoduje jeszcze większego doła niż ten teraz. Tak, wtedy warto robić postanowienia noworoczne. Nawet w środku roku 🙂

Data nie ma znaczenia, ważna jest chęć zmiany. Na pewno warto nadać kierunek swojemu życiu, żeby się nie obudzić z poczuciem bezsensu.

Jak u Was z postanowieniami noworocznymi?

 

Podziel się :)